|
|
CIEKAWOSTKI
Stacja Rury w zainteresowaniu modelarzy
Poniżej kilka zdjęć modeli nastawni, jakie podesłał mi ich autor. Marcel Nabulssi. Przedstawiają one wizję nastawni z okresu istnienia stacji. O ile wygląd nastawni Ry możemy skonfrontować ze zdjęciami, o tyle wygląd nastawni Ry1 w zasadzie nadal jest zagadką. Myślę jednak, że posiłkując się wszelkimi dostępnymi, omówionymi na niniejszej stronie poszlakami można przyjąć, że poniższa wizja jest jak najbardziej trafiona. Serdeczne dzięki dla autora!
Ciekawostki z okolicy Rur z zakresu infrastruktury niekolejowej
Z racji wykonywanego zawodu zwróciłem uwagę na kilka elementów infrastruktury energetycznej w okolicach wsi Rury Wizytkowskie, Bonifraterskie oraz stacji Rury. Spostrzeżenia postanowiłem tu opisać, zakładając, że wśród odwiedzających stronę są także osoby interesujące się zabytkami z dziedziny elektroenergetyki.
1. Dziwna linia na słupach drewnianych. Biegła wzdłuż torów, od samego mostu na Bystrzycy aż za nastawnię Ry1, gdzie kończyła się zejściem kablowym. Zasilała prawie wszystkie budynki w okolicy stacji Rury. Nastawnię Ry1, Nastawnię Ry, jako zasilanie rezerwowe, oprócz LPN, budynek stacyjny, wszystkie pięć gospodarstw w sąsiedztwie stacji. Widać ją na wszystkich zrobionych tam zdjęciach do 2005 roku. Co w niej dziwnego? Słupy drewniane, to przecież w niektórych rejonach naszego kraju, nawet dziś sprawa zupełnie normalna... Dziwny był jej układ. Trzy przewody, to za dużo na układ jednofazowy i za mało na klasyczny trójfazowy. O co więc chodziło? Najprawdopodobniej była to linia trójfazowa z izolowanym punktem zerowym. Na słupach wisiały wyłącznie przewody fazowe. Była to linia w układzie IT 3x127/220V Zasilanie odbiorników jednofazowych na znormalizowane w Polsce napięcie, odbywało się więc międzyfazowo, zaś przyłączenie odbiorników trójfazowych 3x220/380 tylko w trójkąt. Odbiorniki 380/660 pracować w ogóle nie mogły. Przy takich liniach zabezpieczane były obydwa bieguny. Ochrona przeciwporażeniowa realizowana wyłącznie przez uziemienie.
Jest to ciekawostka dla prawie każdego energetyka. Oficjalnie linie takie pracowały tylko do początku lat '80 i to wyłącznie w przemyśle. Ta pracowała aż do 1998 roku i zasilane z niej były oprócz rezerwy nastawni także dwa gospodarstwa rolne.
Zasilanie latarni oświetlających okręg nastawczy Ry, prawdopodobnie w dawnych czasach realizowane było w podobny sposób, tam również wisiały tylko 3 przewody. W końcowym okresie istnienia posterunku, zasilanie przerobiono do jednofazowego, w ten sposób, że jeden przewód wisiał zupełnie odłączony, już niepotrzebny.
Linię niskiego napięcia opisaną powyżej widać po lewej stronie zdjęcia, natomiast prostopadle do torów biegnie linia wyokiego napięcia opisana dalej.
2. Linia wysokiego napięcia biegnąca od podstacji przy ulicy Diamentowej, aż gdzieś na Węglin (?) Przebiegała nieopodal stacji Rury, przez sam środek dzisiejszych ogródków działkowych oraz centrum osiedli Górki i Widok Pierwszy, dalej równolegle do bloków przy ulicy Bocianiej, nawet już po ich zasiedleniu. To tak naprawdę była linia średniego napięcia, ale najprawdopodobniej 30 lub 60kV. Co ciekawe w przebiegu linii występowały słupy kratownicowe, w miejscach krzyżowań z innymi sieciami. Z jej odgałęzienia zasilana była mała podstacja na LSMie, przy ul. Filaretów (os Konopnickiej) oraz z drugiego odgałęzienia mała podstacja przy Głębokiej (Jeszcze przed budową tam GPZ UMCS).
Nie wiadomo kiedy linia została zlikwidowana, być może tuż po wybudowaniu linii 110kV na zachodnim brzegu Starego Gaju (połowa lat '80?), Niemniej jednak musiała być dosyć ważnym elementem infrastruktury energetycznej, skoro zaznaczona była na wszystkich mapach wojskowych, nawet tych nie uwzględniających innych linii SN. Prawdopodobnie została zastąpiona właśnie wybudowaną siecią 110kV oplatającą Lublin, która kompleksowo rozwiązała problem zasilania poszczególnych GPZ.
Poniższe zdjęcia przedstawiają omawiają linię w dalszym jej biegu. Na pierwszym widzimy ulicę Diamentową i biegnącą wzdłuż niej linię. Na drugim, również pochodzącym z lat 80. widok z okna bloku przy ulicy Bocianiej i ta sama linia na pierwszym planie. Niestety nie pamiętam skąd otrzymałem poniższe fotografie. Mam nadzieję, że autorzy mi wybaczą i ewentualnie ujawnią się, wówczas będę mógł podać nazwiska.
W sprawie opisywanej linii napisał do mnie jeden z czytelników strony, Michał Krawczyk. Podzielił się ze mną swoimi wspomnieniami:
"Wspominasz o linii średniego napięcia przebiegającej wzdłuż ulicy Diamentowej. Jeśli mnie pamięć nie myli słupy były drewniane, a wybrane - kratownicowe jak w przypadku wysokiego napięcia. Nie pamiętam, czy sieć jeszcze wisiała na początku lat 90., ale na pewno słupy jeszcze stały."
Wydarzenia historyczne
Ciekawostki związane z infrastrukturą opisywałem na bieżąco w poszczególnych działach tematycznych. W tym małym rozdziale skupię się nie na miejscach, czy przedmiotach, ale na wydarzeniach. Postaram się przypomnieć te najciekawsze, o których być może nawet nie wszyscy słyszeli.
1. Katastrofy kolejowe w okolicy
W bezpośrednim sąsiedztwie stacji Rury doszło do przynajmniej dwóch poważnych katastrof kolejowych z następstwami (śmierć osób), o których dziś już niewiele wiemy. W realiach poprzedniego systemu katastrofy były tuszowane a wielkość strat bardzo często zaniżana. O tych wydarzeniach wiem tylko dzięki relacjom ludzi, bezpośrednich świadków lub ich rodzin. Oczywiście oprócz typowych katastrof, dochodziło do wielu mniej poważnych incydentów.
1. Zbiegnięcie taboru z Rur do Lublina. O tym zdarzeniu, a właściwie dwóch, następujących po sobie zdarzeniach mających miejsce na sam koniec sierpnia 1944 roku dowiedziałem się dzięki skanowi telegramu, który otrzymaliśmy od niezawodnej ITK Lubartów. To właściwie jedyne źródło wiedzy na ten temat, więc niewiele więcej mogę w tym miejscu napisać. Proszę zwrócić uwagę na datę. Sierpień 1944 roku, to przecież jeszcze okres II Wojny Światowej, choć Lublin był formalnie już wówczas wyzwolony.
Inną ciekawostką jest to, jak określano wówczas Rury. Przy okazji pierwszego zdarzenia Rury określono jako bocznicę szlakową (ładownię), zaś dzień później już jako mijankę, ciekawe.
2. Wykolejenie pociągu towarowego w okręgu Ry. Zdarzenie miało miejsce we wczesnych latach ''60. Bardzo mało wiemy na ten temat. Najprawdopodobniej pociąg wyjeżdżający ze stacji w kierunku Lublina wykoleił się na rozjazdach, lub jadąc torem stacyjnym trzecim przebił kozioł oporowy (ten samohamowny?). Do wąwozu wpadła lokomotywa i kilka wagonów. Z relacji ludzi pamiętających to wydarzenie wiemy, że doszło do niego w godzinach późnowieczornych. Podobno do rana udało się uprzątnąć większość jego skutków. W katastrofie zginęła jedna osoba - palacz parowozu, był to daleki kuzyn mojego znajomego dyżurnego ruchu, stąd dowiedziałem się o wydarzeniu. Próżno szukać śladów tej katastrofy w oficjalnych zestawieniach. Być może skutki były na tyle małe, że udało się całkowicie wymazać to wydarzenie z oficjalnych statystyk.
3. Najechanie pociągu towarowego lub roboczego na grupę pracowników torowych. To wydarzenie miało miejsce w okresie przejściowym, być może 1990 -1991. Pociąg jadący od strony Motycza, najechał na grupę pracowników pracujących przy przebudowie, a raczej likwidacji okręgu Ry1, u schyłku istnienia stacji Rury. O tym wydarzeniu wiem od byłego nastawniczego nastawni Ry1. Podobno ta katastrofa nie była już tak starannie tuszowana. Zginęło kilka osób, a lubelskie gazety napisały o "Wypadku pod starym Gajem" Ja niestety nie dotarłem do archiwalnych gazet. Swego czasu pojawiła się nawet plotka, że wszyscy zabici byli więźniami zakładu karnego przywiezionymi tutaj na ciężkie roboty.
4. Najbardziej spektakularna a za razem najskuteczniej tuszowana katastrofa miała miejsce nie w Rurach, tylko w Motyczu. Napiszę o niej niejako przy okazji, bo oprócz kolejarzy prawie nikt tego zdarzenia nie pamięta. Rok około 1972-1974 Ciężki pociąg z węglem, jadący od strony Sadurek najeżdża na grupę manewrową manewrującą w stacji Motycz. O zdarzeniu wiem od ówczesnej dyżurnej ruchu nadzorczej stacji Motycz. Maszynista pociągu towarowego pominął wskazujący sygnał stój semafor "A" i najechał na grupę wagonów wyciąganych właśnie z toru trzeciego. Wagony wyciągane były z toru paszarni "Bacutil" celem przestawienia na tor czwarty. W momencie wjazdu wahadła z węglem przestawiane były w okręgu Mt. Doszło do bardzo poważnego wykolejenia. Prawie wszystkie słupy trakcyjne stacji Motycz zostały skoszone przez lecące bokiem węglarki. (A jeszcze do niedawana zastanawiałem się, dlaczego w Motyczu wszystkie słupy zostały wymienione na stalowe...) Oprócz tego zginęła cała obsada pociągu towarowego i kilka osób z obsługi grupy manewrowej. Pył węglowy podobno jeszcze przez ponad 20 lat wymiatano z rozmaitych zakamarków w budynkach stacyjnych... Katastrofa była o tyle poważna, że ruch pociągów przywrócono dopiero po kilkudziesięciu godzinach. Oficjalną przyczyną była usterka hamulców pociągu towarowego.
5. Na koniec opiszę katastrofę, o której dowiedziałem się od jednego z czytelników naszej strony. Do niedawna niewiele na jej temat wiedziałem, oprócz dokładnej daty i przybliżonego miejsca zdarzenia. Miała ona miejsce 30 marca 1944 roku, na linii Rozwadowskiej niedaleko za rozwidleniem szlaków. Informacje te zostały odczytane z aktu zgonu pradziadka mojego informatora, który zginął właśnie w tym zdarzeniu. Nie znałem okoliczności, przyczyn, ani nawet dokładniejszych skutków w tym liczby ofiar. Na szczęście niniejszą stronę odwiedziła Pani Agnieszka, która wiedziała nieco więcej, mianowicie odesłała mnie do zeskanowanego, archiwalnego wydania "Nowego Głosu Lubelskiego" z dni 2-3 kwietnia 1944 roku. Faktycznie w zasobach biblioteki cyfrowej UMCS pod linkiem http://dlibra.umcs.lublin.pl/dlibra/plain-content?id=7686 możemy na stronie 3 wydania przeczytać wzmiankę na temat tego zdarzenia.
Wygląda więc na to, że zdarzenie było naprawdę poważne, skoro zginęło aż 22 osoby, jedną z lżej poszkodowanych osób była także babcia Pani Agnieszki. Zastanawiająca jest jednak przyczyna tego zdarzenia. Z tekstu możemy wywnioskować, że przyczyną było opóźnienie jednego z pociągów. Oznaczałoby to, że na tym szlaku prowadzono ruch wyłącznie na podstawie rozkładu jazdy? Myślałem, że nawet jeżeli na linii drugorzędnej nie byłoby blokady liniowej, to jednak jakaś forma zapowiadania telefonicznego lub telegraficznego obowiązywała... Dziwne.
2. Lubelski lipiec '80
Wydarzenia te do dziś nie są należycie docenione. Każdy wie, co działo się w sierpniu 1980 roku w Gdańsku, mało kto pamięta za to, że zarzewiem fali strajków były wydarzenia z lipca, które miały miejsce w Świdniku i Lublinie.
Jeżeli już mowa o lubelskim lipcu, prawie każdy powtarza plotkę o pociągach przyspawanych do szyn. Dziś już wiemy, że nikt wagonów do torowiska nie przyspawywał. Powodem paraliżu komunikacyjnego były lokomotywy lubelskiej lokomotywowni pozostawione na znak protestu na rozjazdach w torach głównych stacji Lublin, co skutecznie sparaliżowało pracę węzła kolejowego.
Wrócę jednak na chwilę do plotki. Słyszałem kiedyś sprzeczkę dwóch starszych ludzi, jeden z nich twierdził, że to nie w Lublinie przyspawali te wagony, tylko on pamięta, że na 100% w Motyczu. Drugi, twardo twierdził, że na pewno w Lublinie. Sprzeczka trwała do chwili kiedy przyszedł trzeci, ich rówieśnik i stwierdził, że żaden z nich nie ma racji. Bo te pociągi to przyspawali na takiej małej stacji, on nie pamięta nazwy, ale kiedyś była jeszcze stacja między Motyczem, a Lublinem, tam przy starym Gaju, no i właśnie tam te wagony przyspawali...
Jak już wcześniej wspominałem, nikt niczego do szyn nie przyspawywał, co nie znaczy, że Rury nie odegrały swojej roli w wydarzeniach lipcowych z 1980 roku. Lublin zablokowany był wówczas przez porzucone na rozjazdach lokomotywy, a pociągi od strony Warszawy ciągle nadjeżdżały... W tym miejscu znowu pojawia się kwestia sporna. Niektórzy świadkowie twierdzą, że pociągi pasażerskie dojeżdżały tylko do Motycza, bo tam były perony, a stamtąd zorganizowana była komunikacja autobusowa (co wydaje się być mało prawdopodobne, skoro strajkowały także przedsiębiorstwa komunikacyjne). Inni mówią o tym, że pociągi pasażerskie dojeżdżały aż do mostu na Bystrzycy, a stamtąd pasażerowie szli pieszo. Jeżeli tak, to spora część manewrów właśnie wtedy musiała się odbywać w Rurach... Jeżeli chodzi o pociągi towarowe, kwestia jest mniej sporna. Były one zatrzymywane na wcześniejszych stacjach, w miarę możliwości oczywiście, dopóki pozostawały jeszcze wolne tory, gdy zabrakło torów w Sadurkach, zastawiano Nałęczów, później Klementowice itd. Tak, aby to pociągi pasażerskie mogły dojechać możliwie najbliżej Lublina.
Jeżeli czyta ten akapit ktoś, kto pamięta tamte wydarzenia od strony kolejowej, bardzo proszę o kontakt, chciałbym doprecyzować relacje dotyczące Lubelskiego Lipca 1980.
3. 9 czerwca 1987
O mszy papieskiej, która odbyła się na Lubelskich Czubach w czerwcu 1987 roku wspominałem już w innych działach tej strony. Tutaj chciałbym nieco szerzej przyjrzeć się wydarzeniom towarzyszącym. Ostatnio wszedłem w posiadanie albumu "Jan Paweł II - wyrażam radość, że Lublin żyje..." W tym albumie oprócz bardzo dużej ilości niepublikowanych wcześniej zdjęć znalazłem bardzo szczegółowy opis operacji specjalnej pod kryptonimem "Zorza II" Był to ogół działań prowadzonych przez MSW, MON, a także inne instytucje państwowe mających na celu zapewnienie ogólnego ładu i bezpieczeństwa podczas wizyty Ojca Świętego w Lublinie.
Do albumu dołączono także przedruki oryginalnych mapek, nakreślonych na potrzeby operacji "Zorza II" Wśród map, znajdował się oczywiście plan sytuacyjny lubelskich Czubów, aż do Starego Gaju. Stacja Rury nie była oznaczona szczegółowo, zaznaczono ją jedynie jako obszar kolejowy. Ciekawostką jest natomiast to, że było to jedno z najbardziej strzeżonych miejsc. Na mapce oznaczono piesze patrole straży ochrony kolei, straży pożarnej, milicji obywatelskiej, patrole cywilnej służby porządkowej i wreszcie cywilnych patroli kolejarskich. Ogólnie linii torów kolejowych pilnowało kilkadziesiąt osób w tym patrole zmotoryzowane. Obecność straży pożarnej tłumaczę bliskością lasu, ale po co tych ludzi było tam aż tylu? Nie wiem. Nie wiem też co sądzić w tym momencie o obecności rzekomego radzieckiego eszelonu, stojącego wówczas w Rurach. Czy tę historię można włożyć między bajki? A może ochrona towarzyszy ze wschodu wykraczała poza kompetencje polskich ministerstw? Na planach operacji "Zorza II" nie oznaczono wreszcie miejsc wysiadania podróżnych z pociągów. Czyżby historia z przystankiem prowizorycznym też była wyssana z palca?
Wiążę jednak pewną nadzieję z faktem, że aż tylu ludzi kręciło się wówczas przy stacji. Liczę, że może ktoś z nich odwiedzi stronę i rozwieje powyższe wątpliwości. W tej sytuacji nie liczę oczywiście na zdjęcia robione przez prywatne osoby, ale z drugiej strony może doczekamy czasów, kiedy wszystkie dokumenty związane z operacją "Zorza II" zostaną odtajnione, liczę że wśród tajnych papierów znajdzie się jakaś dokumentacja fotograficzna...
Jeżeli o zdjęcia chodzi dodam, że na jednym z nich, wykonanym przez nieznanego autora widać semafor wjazdowy od strony Lublina.
|
|
|
|